Podrzucam kilka ujęć w październikowego wypadu do Strachocina. Ponieważ nazwa zobowązuje, oprócz tego, że było bardzo przyjemnie, bywało również strasznie. Na przykład wtedy, gdy kominek zadymił nam cały domek.
Również wtedy, gdy z oddali dobiebły nas groźnie brzmiące okrzyki - na szczęście to tylko sąsiad zachwycający się gwiazdami :)
Strasznie było też wtedy, gdy ważący około 3 kilo pies za wszelką cenę chciał uniemożliwić nam przejście nad rzekę przy pomocy wielkiej paszczy po uszy uzbrojonej w zęby...
Ostatecznie jednak było bardzo wiejsko, leśnie, kominkowo i miło :)
Znajdź Andrzeja :) |