środa, 31 sierpnia 2011

Parkowo

Ostatni dzień mojego najdłuższego w życiu urlopu postanowiłam spędzić na łonie przyrody. Z aparatem w jednej dłoni, butelką wody w drugiej i z obstawą w postaci niezastąpionej Aleksandry odwiedziłam Park Skaryszewski. I ponownie odkryłam, że nawet tuż pod domem czekają na mnie przyjemne doznania i spotkania.Ciekawskie wiewióry (już zapomniałam, że ogony mają większe od tułowia!), panowie po sześćdziesiątce w rozpiętych koszulach (tych widoków postanowiłam wam oszczędzić ;) ) i robaki z parciem na szkło- wręcz same wlatują w obiektyw ;) A to wszystko 3 kilometry od domu. I już przestaję żałować, że prawdopodobnie nie wyjadę nigdzie przez najbliższą wieczność... ;) Z okazji końca wakacji i powrotu do pracy ( a niektórym do szkoły) życzę sobie (i tym szkolnym niektórym) więcej takich miejskich wypadów :)






Brak komentarzy:

Prześlij komentarz